niedziela, 28 czerwca 2009

Holenderskie imiona - chłopcy

W Holandi dzieci dostają, tak jak w Polsce, jedno albo dwa imiona, z których niektóre bywają mniej lub bardziej popularne. Większość Polaków nie ma jednak większego pojęcia o imionach holenderskich, więc warto przybliżyć ten temat. Akurat trafiłem na zestawienie imion najczęściej nadawanych dzieciom w pierwszym kwartale 2009 w Holandii (Aktualizacja: w następnych wpisach przedstawiłem także najpopularniejsze imiona męskie w latach 2010, 2011, 2012 oraz 2013).
Zacznijmy od chłopców - ich najpopularniejsze imiona z opisami:
  1. Ruben - hebrajskie imię, które ma oznaczać "widzieć syna", w Biblii Ruben był najstarszym synem Jakuba, to on właśnie uratował swojego brata Józefa, kiedy to pozostali bracia chcieli go zabić
  2. Lars - bardzo popularne skandynawskie imię (szczególnie w Norwegii), jest tamtejszą formą imienia Lawrence/Laurentius i oznacza 'człowieka z Laurentum', starożytnego miasta we Włoszech
  3. Sem - to także imię hebrajskie oznaczające 'miano', najstarszy syn Noego miał właśnie na imię Sem i był założycielem ludu zwanego potem Semitami
  4. Daan - skrócona wersja imienia Daniel, które w większości krajów świata nie jest skracane, to także hebrajskie imię, oznaczające 'bóg jest moim sędzią', jeden z czterech proroków Starego Testamentu miał na imię Daniel
  5. Thomas - aramejskie słowo oznaczające bliźniaka, Tomasz był jednym z apostołów ("niewierny Tomasz")
  6. Lucas - pochodzenie imienia Łukasz nie jest jasne, prawodpodobnie wywodzi się z Greki albo Łaciny, także jeden z apostołów
  7. Tim - skrócona forma imienia Tymoteusz wywodzącego się z Greki i oznaczającego "czcić Boga"
  8. Finn - tradycyjne irlandzkie imię, ale być może wywodzi się także ze Skandynawii, co ciekawe poza Holandią jest to tylko i wyłącznie imię męskie, natomiast w Holandii także dziewczynki mogą mieć na imię Finn - traktowane jest to wtedy jako skrócona forma imienia Józefina
  9. Jesse - pochodzenie imienia niejasne (prawdopodobnie herbajska etymologia), to także biblijna postać - syn Obeda i ojciec Dawida, późniejszego króla Izreala, teraz poza Holandią i USA to rzadko spotykane imię
  10. Jayden - chyba najmłodsze imię tego zestawienia, bo pochodzi z 1993 (!) roku, prawdopodobnie z USA, jego popularność w Holandii to pewnie chwilowa moda spowodowana amerykańskimi produkcjami filmowymi i muzycznymi
  11. Milan - słowiańskie imię, popularne w Jugosławii i Czechach (słynny Milan Kundera)
  12. Levi - w tej chwili większość ludzi kojarzy to imię z dżinsami, ale jest to także hebrajskie imię, Lewi syna Jakuba i Lei dał początek Lewitom
  13. Thijs - imię tylko holenderskie, nieznane nigdzie indziej, prawdopodobnie jest skróconą formą imienia Mateusz
  14. Stijn - kolejne typowo holenderskie imię, skrócona forma imienia Augustyn
  15. Sven - skandynawskie imię, w staronorweskim oznaczało 'młodzieńca'
  16. Bram - typowo holenderskie skrócone imię pochodzące od Abrahama
  17. Luuk - skrócona forma imienia Lucas, czyli Łukasz
  18. Julian - angielska forma łacińskiego imienia Juliusz
  19. Max - kolejny skrót, tym razem od imienia pochodzenia łacińskiego Maksymilian
  20. Jan - imię występujące w Niemczech, Anglii, USA, Holandii, Czechach i oczywiście w Polsce, także pochodzenia hebrajskiego
Jak widzimy, dominują tutaj skrócone formy znanych imion, co ciekawe z pierwszej piętnastki jedynie dwa imiona są jako tako podobne do polskich (Thomas i Lucas), cała reszta jest raczej w Polsce nieznana.
Oczywiście to są imiona nadawane w tym momencie dzieciom w Holandii, a tutaj jak w każdym kraju są sezonowe mody na poszczególne imiona, wśród 20-30-latków w Holandii dość często pojawiają się imiona Bastiaan, Jasper, Jeroen, Roy czy Sander oraz wszystkie formy imienia Marek (Mark, Marc i Marcus), które teraz jednak nie są za często nadawane.
W następnych odcinkach: imiona dziewczynek, podsumowanie wpisów o imionach, a później: holenderskie nazwiska.

Zobacz też:
* najpopularniejsze imiona męskie w Holandii w latach: 2009, 2010, 2011, 2012 oraz 2013 
* najpopularniejsze imiona żeńskie w Holandii w latach: 2009, 2010, 2011, 2012 oraz 2013
* nazwiska holenderskie

wtorek, 23 czerwca 2009

Więzienia - porównanie Polski i Holandii

No tym razem nie opiszę swoich doświadczeń, nie byłem w więzieniu ani w Polsce ani w Holandii, ale mogę posłużyć się prasą, żeby opisać zdecydowane różnice pomiędzy tymi dwoma krajami. Zacznijmy od niedawno opublikowanego raportu, który podaje, że Polska ma najwięcej więźniów w Unii Europejskiej w liczbie bezwzględnej - nawet tak duże kraje jak Francja, Niemcy czy Hiszpania, mają dużo mniej więźniów od nas. W całej UE w więzieniach było 607 tysięcy osób, z czego w Polsce najwięcej, bo aż 90200, czyli 15%. Niby te liczby nie robią wrażenia, ale warto porównać liczbę więźniów na 100.000 mieszkańców - dla Polski mamy 228, dla Niemczech 93, Francji 95, a dla Holandii 99. Tu już różnica jest bardzo widoczna. Polska widocznie jest bardzo bogatym krajem, skoro może sobie pozwolić na utrzymywanie tylu więźniów, nie mówiąc o milionach emerytów, rencistów i rolników :( Całe szczęście są kraje gorsze niż Polska, chyba najbardziej policyjny reżim świata to USA, gdzie na 100.000 mieszkańców jest 758 więźnów.
Całość zbiegła się z zupełnie innym doniesieniem prasowym o tym, że Holandia zamyka więzienia. Bardzo polecam przeczytanie tego artykułu, choć niestety czytelnikowi w Polsce może być przykro, że od cywilizacji dzielą go lata świetlne. Otóż w Holandii liczba przestępstw tak się zmniejszyła, że władze tego kraju musiały zamknąć osiem więzień. I co ciekawe - spadek liczby przestępstw jest wynikiem _łagodnego_ prawa oraz systemu nadzoru i resocjalizacji przestępców. Większość władców Polski jest wyjątkowo ograniczona, czego doskonałym przykładem jest pan Ziober, który jest zwolennikiem zaostrzania kar, mimo iż wszyscy wiedzą, że wysokość kary nie ma prawie żadnego związku z częstotliwością jej popełniania. Od razu widać, że to ślepa uliczka, jednak Ziober nie gęś i swój rozum ma. Takie przekonania były dość popularne w Europie jakieś 30 lat temu, więc wyraźnie widać, że zapóźnienie cywilizacyjne Polski (i pana Ziobry) w stosunku do Europy liczy się w dziesięcioleciach.
No ale wracając do tematu bloga - Holandia, mimo iż jest dość bogatym krajem, postanowiła wynajmować więzienia Belgom i, pomijając wszelkie społeczne korzyści, jeszcze dodatkowo zarobić na spadku przestępczości. W Polsce za wiele przestępstw dostaje się bardzo duże wyroki, jak 12 czy 15 lat, ale i tak prawie nikt ich nie odsiaduje. Wymiar prawa w Polsce jest tak kulawy, że ludzie z nastoletnimi wyrokami normalnie funkcjonują i żyją i mają małe szanse trafienia za kratki. W Holandii za to dużą karą są już dwa lata więzienia, ale ta kara jest nieuchronna. Poza tym po wyjściu delikwenta z więzienia rozpoczyna się kooperacja sądu, policji i władz lokalnych, które mają na celu przypilnowanie, że po odsiadce ma on gdzie mieszkać, szuka pracy i nie zejdzie ponownie na manowce. Bardzo często w Holandii w ogóle odstępuje się od wymierzenia kary więzienia, dla początkujących przestępstów wystarczają prace społeczne.
Podobne podejście do więźniów ma jeszcze Skandynawia i Niemcy oraz Austria, jakoś dziwnie dość dobrze pokrywa się to z zasięgiem wyznań protestanckich w Europie. No ale oczywiście zbieżność jest na pewno całkowicie przypadkowa, prawda? :)
Takie porównania Holandii i Polski dla czytelnika znad Wisły są niestety dość bolesne, w Polsce politycy wciąż szukają agentów albo rozpoczynają krucjatę mającą na celu ratowanie zamrożonych zarodków, których to krzyk przeszkadza im spać (na pewno panu Gowinowi), za to jakoś tolerują tysiące pijanych kierowców każdego weekendu (tysiące złapanych, faktycznie jeżdżą chyba dziesiątki tysięcy pijaków) i mają gdzieś naście ofiar dróg każdego dnia i ich rodziny, najważniejsze są zarodki i agenci, prawda?

sobota, 20 czerwca 2009

Tornister na fladze

Wiem, tytuł jest bardzo niejasny, ale tak samo niejasny był widoczek, który można było zobaczyć w Holandii w ostatnich dniach - w niektórych oknach pojawiły się flagi, na których to wisiały plecaki. Oczywiście przykładowe zdjęcie tego zjawiska podesłałem do Femke (Femke to popularne imię żeńskie w Holandii, a nie nazwa instytucji albo czasopisma ;)), która to najczęściej mi tłumaczy zawiłości holenderskie. Femke bardzo się cieszy, gdy może mi pomóc, więc zaraz mi wyjaśniła kolejny kamyczek z ogródka holenderskiej kultury.
I co się okazało? Otóż flagę z plecakiem wywieszają za okna uczniowie kończący szkołę średnią. W Holandii jest dość skomplikowany system edukacji, różne są szkoły średnie, więc te dzieciaki są także w różnym wieku, ale najczęściej mają od 16 do 18 lat. Kończą tradycyjną szkołę i zdają egzamin, który częściowo jest odpowiednikiem polskiej matury.
A co potem? Spora część idzie wkrótce do pracy, zresztą niektórzy już wcześniej pracowali. Niewielka naprawdę część kontynuuje naukę w trybie dziennym dość powszechnym w Polsce. Większość będzie się douczać pracując. Dzieci tu są najszczęśliwsze na świecie, ale dość wcześnie zaczynają pracę. Może po prostu nie mają czasu, żeby wymyślać sobie zmartwienia i problemy? :)
Zwróćcie także uwagę na ich stosunek do flagi narodowej. W Polsce jakoś nie wybrażam sobie maturzysty wywieszającego flagę narodową za oknem, tym bardziej z plecakiem. Po pierwsze wieszać flagę jest obciach, a po drugie plecak by zaraz ukradli :) Poza tym do niedawna w Polsce wieszanie flagi poza trzema dniami do roku (2, 3 maja i 11 listopada) było przestępstwem... a może wciąż tak jest?

wtorek, 16 czerwca 2009

Haga

Haga mnie bardzo rozczarowała - nie jest to typowe stare holenderskie miasteczko, w sumie poza parlamentem i Mauritshuis (muzeum) nie ma tam nic do zobaczenia :) W okolicy są przepiękne Delft i ładna Leida, więc nie jest tak źle.
Za to jedna rzecz mnie zdziwiła w Hadze. Pisałem już, że Haarlem ma mini-zoo w samym centrum, ale to małe miasto, nie spodziewałem się czegoś podobnego w Hadze, która jest dość międzynarodową metropolią. A właśnie w samym centrum Hagi, tuż koło dworca głównego, zostało zrobione zdjęcie obok. Na ogrodzonym terenie są dwa rodzaje jeleniowatych, króliki czy zające i mnóstwo ptactwa wodnego. Ptaki tam mają swoje gniazda dosłownie na wyciągnięcie ręki. W fosie otaczającej ogród kotłują się olbrzymie karpie - takich wielkich w Polsce nie widziałem!
Haga przez długi czas była chyba "największą wsią Europy" - osada została założone w XIV wieku i szybko się rozwijała, ale ze względu na brak murów miejskich, nie dodstała praw miejskich. Nie przeszkadzało to Hadze być przez kilkaset lat aż do teraz siedzibą władz Niderlandów. Dopiero w 1815 Napoleon Bonaparte naprawił tą zaszłość i nadał oficjalnie Hadze prawa miejskie.
Na koniec taka ciekawostka - Holendrzy w ogóle nie jedzą karpii i nie rozumieją, jak w Polsce można jeść ozdobną rybę, przecież to niejadalne jest :) Karpii tu jest dużo - jako ryby ozdobne w stawach w centrum miast oraz w specjalnych stawach, gdzie wędkarze mogą się popisać złowieniem oooolbrzymiej ryby, którą po sfotografowaniu oczywiście wypuszczają z powrotem do wody.

piątek, 12 czerwca 2009

Nijmegen Vierdaagse

Czterodniowe marsze, o których pisałem ostatnio, narodziły się na początku XX wieku, najpierw jako czysto wojskowe przedsięwzięcie, z symbolicznym tylko udziałem cywilów, jednakże z czasem impreza stawała się coraz mniej militarna. Warto jednak podkreślić, że wciąż biorą w nich udział żołnierze z całego świata. Najbardziej oblegane i największe są marsze organizowane w Nijmegen. Nie mają one w nazwie słowa 'avond' oznaczającego wieczór, więc zajmują one cztery całe dni. Trasy z reguły mają od 20 do 50 km długości, co jak na zwykły marsz może być wyczynem dla wielu osób.
Marsze w Nijmegen cieszyły się taką popularnością, że w 2004 roku wprowadzono górny limit ilości uczestników - 47.000! Oczywiście limit nie dotyczy pani Annie Berkhout z Voorgurga, która jest absolutną rekordzistką finiszując 66 razy w marszach w Nijmegen. Tak ogromna ilość ludzi wymusza skomplikowaną logistykę, choćby takie ułożenie trasy, żeby w żadnym miejscu nie dochodziło do korków. Ze względu na ilość uczestników są to zdecydowanie największe marsze na świecie.
Najbardziej pamiętny będzie marsz z 2006 roku (dziewięćdziesiąty z kolei, od początku imprezy), który trwał tylko jeden dzień. Panowały wtedy niespotykane w Holandii upały, z powodu których niezliczona ilość ludzi trafiła do szpitala, dwóch uczestników umarło z gorąca pierwszego dnia, więc podjęto decyzję o zakończeniu marszy przed czasem.
W marszach w Holandii startują głównie dzieci z towarzyszącymi im rodzicami i nauczycielami, często też całe rodziny, natomiast impreza w Nijmegen jest wyjątkowa z powodu dużej liczby uczestników z całego świata. Co ciekawe, bardzo duży odsetek ludzi kończy marsze dochodząc do mety, przykładowe liczby z roku 2008: zarejestrowało się 43.450 ludzi, z czego ok 5000 nie zgłosiło się na start, po drodze odpadło tylko niecałe 3500, więc do mety doszło aż 35.000 ludzi z 24 krajów - wszyscy oni dostali oficjalne holenderskie odznaczenie - krzyż czterodniówki - wojskowi i skauci mogą go nosić na mundurach.
Marsze w Nijmegen mają sporą oprawę, często otwarcie ich jest bardzo uroczyste. Zdjęcie powyżej, znalezione na serwisie flickr, właśnie pokazuje kadr z otwarcia :)

środa, 10 czerwca 2009

Avondvierdaagse - wieczorna czterodniówka

Niedawno stuknął mi roczek pobytu w Holandii i już sądziłem, że niewiele zdoła mnie zadziwić. Jednakże zaskoczenie moje sięgnęło zenitu wczoraj, gdy ni stąd, ni zowąd, zobaczyłem niekończący się pochód ludzi spacerujący wieczorem przez miasto. Dominowały tam dzieci, ale najczęściej towarzyszyli im rodzice. Po prostu szli, wszyscy w jednym kierunku, żadnych transparentów, okrzyków. Pochód był dość długi, akurat w miejscu, gdzie go widziałem, ludzie szli dokładnie godzinę, od 18:00 do 19:00.
Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym nie dopytał się w pracy, co to za okazja. Większość nie kojarzyło żadnego specjalnego wydarzenia, ale jak opowiedziałem o niekończącym się pochodzie, to od razu odpowiadali: avondvierdaagse, co można przetłumaczyć jako "wieczorna czterodniówka". A co to takiego jest? Hmmm, w największym skrócie - co roku Holendrzy się umawiają i cztery wieczory pod rząd chodzą sobie po swoim kraju z góry ustalonymi trasami.
Zdjęcie pożyczyłem z serwisu flickr.com, w następnym wpisię opiszę historię avondvierdaagse oraz opowiem o największym spacerze świata, odbywającym się właśnie w Holandii.