środa, 7 sierpnia 2013

Czy Polakom brakuje kultury pływania?

Holenderskie media znów podawały informacje o Polakach informując tym razem, że brakuje nam kultury pływania. To, że Polacy toną u siebie setkami, nie interesuje Holendrów, ale jeśli topią się w Holandii, to już media o tym mówią. W ciągu ostatnich paru dni, pomiędzy 1 a 4 sierpnia w Holandii utonęło pięcioro Polaków, z czego troje kilka kilometrów od Haarlemu, w którym mieszkam. Na zdjęciu obok właśnie jezioro pośród nadmorskich wydm, w którym tydzień temu utonął polski 19-latek.
Zbiegło się to akurat w czasie, kiedy w Polsce utonęła niedawno czwórka dzieci w Warcie. Holenderskie media podchwyciły temat informując, że w tym roku w Polsce miało miejsce ponad 300 utonięć. W ciągu tych wakacji w Holandii utonęło 14 osób, z czego połowa z Europy Środkowo-Wschodniej, a w ciągu ostatniego weekendu dokładnie 5 osób i to wszyscy z Polski. Tutejsze media twierdzą, że w Polsce brakuje kultury pływania, że szkoły nie uczą pływać i że rodzice nie zdają sobie sprawy z wagi tej umiejętności. Na korzyść Polaków świadczy tylko jeden czynnik - w Polsce sezon na pływanie trwa kilka miesięcy, podczas gdy w Holandii od kilku dni do maksymalnie kilku tygodni. Inna sprawa, że w Holandii jest tyle wody, że można przypadkiem wpaść do kanału o dowolnej porze roku. Statystyki niestety potwierdzają smutny dla Polski obraz - tylko 60% Polaków potrafi pływać, podczas gdy u Holendrów ten odsetek jest ponad 90%.
Warto podkreślić, że dla Holendrów nauka pływania jest bardzo ważna. Tutejsze dzieci odkąd ukończą cztery lata mogą ubiegać się o tzw. zwemdiploma (dyplom pływacki), który ma trzy stopnie: A, B i C. Wymagania oczywiście rosną z kolejnymi stopniami, trzeba przepłynąć odpowiednią odległość prawidłowym stylem pływackim, z czego część pod wodą, a także poradzić sobie w wodzie w ubraniu. Najmłodsze dzieci na stopień A muszą skoczyć do wody w podkoszulce, podczas gdy stopień C wymaga już butów, spodni i bluzy/swetra. Właśnie to skakanie w ubraniu do wody jest najbardziej widowiskową częścią zwemdiploma, rodzice z kamerami oblegają basen, a same dzieci mają z tego dużo frajdy.
Pamiętacie to podekscytowanie w liceum, kiedy kończy się 17 czy 18 lat i można wyrabiać prawo jazdy? W Holandii tak samo mają dzieci, dla których nauka pływania jest bardzo ważna, przekonują ich do tego szkoła i rodzice, a sama nauka jest tak zorganizowana, żeby dzieciom się bardzo podobała. Istnieje nawet powiedzenie "tłumy jak na zakończeniu kursu na zwemdiploma". Holendrzy są przekonani, że dziecko, które ukończy wszystkie trzy stopnie poradzi sobie w wodzie we wszystkich okolicznościach, nawet wpadając do niej w ubraniu. Zwemdiploma także jest wymagane w wielu sytuacjach, np. bez niego nie dostanie się pracy w straży pożarnej czy policji. Wiele basenów prowadzi także zajęcia dla rodziców z niemowlętami, które mogą chodzić na basen (oczywiście nie same), odkąd skończą 3 miesiące. Po ukończeniu zajęć takie niemowlę, które jeszcze nie ma roku, też dostaje dyplom, choć oczywiście nie zwemdiploma, a tylko pamiątkę, która do niczego nie uprawnia. Takie dyplomy jednak (razem ze zdobytymi potem zwemdiploma) ozdabiają pokój niejednego holenderskiego dziecka będąc powodem wielkiej jego dumy.

wtorek, 6 sierpnia 2013

Edam

O serze edamskim słyszeli wszyscy, ale nie wszyscy chyba wiedzą, że nazwa tego sera pochodzi od małego, sennego holenderskiego miasteczka. Edam, bo to o nim mowa, położony jest ok. 20 km na północny wschód od Amsterdamu i ma dość długą historię, bo prawa miejske uzyskał już w 1357 roku. Do XVI wieku miasto kwitło na handlu, ale ze względu na swoje położenie nie nad otwartym morzem, ale nad dość płytką zatoką, straciło na znaczeniu, jak wszystkie inne portowe miasta w okolicy (poza Amsterdamem), gdy zatoka uległa zamuleniu.
Zauważyliście podobieństwo nazw? Słowo dam oznacza zaporę albo groblę, Amsterdam, nazywający się pierwotnie Amsteldam pochodzi od grobli na rzece Amstel. Tak samo nazwa Edam pochodzi od grobli na rzece E. Nie musicie szukać na mapie, dzięki pracom wodnym i budowie wielu kanałów rzeka E przestała istnieć.
Edam nie należy do najważniejszych atrakcji Holandii, ale mając kilka wolnych godzin w Amsterdamie warto się tam wybrać. Okolice są bardzo ładne, więc z Amsterdamu do Edamu można wybrać się także na fantastyczną rowerową wycieczkę, podziwiając po drodze kanały, pastwiska pełne zwierząt i kilka całkiem ładnych miasteczek. W wakacje w mieście odbywa się targ serowy, a w centrum, w zabytkowych kamieniczkach nad kanałami jest wiele sklepów z serami i pamiątkami. Na zdjęciu obok jest most w centrum Edamu, który jest dość charakterystyczny, bo jest znacznie bardziej szerszy niż dłuższy tworząc "garb" na głównym placu miasta. Edam praktycznie połączył się z miasteczkiem Volendam, do którego też warto się wybrać. Ale o tym już w następnym wpisie, już wkrótce.