poniedziałek, 10 września 2012

Amsterdamse waterleidingduinen

Amsterdamse waterleidingduinen to, w troszkę wolnym tłumaczeniu, wydmy zaopatrujące Amsterdam w wodę, a jednocześnie jedno z najprzyjemniejszych miejsc w okolicy tego miasta.
Wydmy te znajdują się na południe od miasta Zandvoort, tuż przy plaży, jakieś 25 km na zachód od Amsterdamu. Położenie blisko morza nie ma jednak dużego znaczenia, bo obszar ten jest zasilany przez wody Renu, które następnie ulegają naturalnemu oczyszczaniu przepływając przez piasek.
Wodę stąd zaczęto pobierać już w 1853 roku i od tej pory obszar ten zaopatruje Amsterdam w wodę, która, jak twierdzą amsterdamczycy, jest bardzo smaczna. W tej chwili jest to ogromny (3400 ha) rezerwat przyrody, w którym żyje bardzo wiele gatunków zwierząt. Dla ludzi jednak najważniejsze jest to, że można tam przebywać od wschodu do zachodu słońca i, poza kilkoma wyraźnie oznaczonymi i ogrodzonymi obszarami, nie trzeba trzymać się ścieżek - można chodzić na przełaj przez las, wydmy, łąki, gdzie tylko wyobraźnia czy strzałka GPS zaprowadzi. Mieszka tam dużo saren i jelenii i z uwagi na to, że nie mają tam naturalnych drapieżników, a ludzie im nie szkodzą, to nie boją się tak bardzo turystów i czasem można je naprawdę blisko podejść. Powyżej właśnie zdjęcie z takiego oto spotkania.
Na teren wydm nie można wchodzić z psami, rowery także należy zostawić przy wejściu. Wchodząc uiszcza się niewielką opłatę (1.50€ za osobę na dzień), ale regularni bywalcy mogą kupić kartę zapewniającą darmowe wejście przez cały rok. Jako że większość ludzi (których tu przychodzi milion rocznie) trzyma się jednak brukowanych ścieżek, to schodząc z nich można znaleźć się sam na sam z przyrodą nie widząc nikogo wokół siebie, co w Holandii jest naprawdę rzadkością. Jedynie przelatujące nad głową samoloty z położonego niedaleko lotniska Schiphol przypominają, że daleko od cywilizacji nie uciekliśmy.
Obszar ten był intensywnie wykorzystywany przez Niemców podczas budowy Atlantikwall, dlatego wciąż można tu zobaczyć bunkry i resztki dawnych umocnień. Z tym terenem wiąże się także historia pewnej zakazanej miłości, o której napiszę już wkrótce.

1 komentarz:

fio pisze...

Bylam wlasnie w tej okolicy w sobote. Zwierzat, jak na Holandie, zatrzesienie! Spotkalam dwa lisy, przebiegajace pare metrow ode mnie, co chwila jakis parzystokopytny przebigal droge. I tutaj tez uwaga: jesli chodzi o jeleniowate to glownie sa to Daniele, a nie sarny. Saren nie spotkalam.