wtorek, 30 marca 2010

Przeprowadzka w Holandii

Mieszkańcy Holandii także się przeprowadzają, choć może statystycznie troszkę rzadziej niż inni Europejczycy (przy kupnie nieruchomości płaci się tu antyspekulacyjny podatek w wysokości 6% ceny, więc nie za bardzo opłaca się często zmieniać miejsce zamieszkania). Oczywiście przeprowadzka w ramach XX-wiecznego budownictwa nie jest zbyt ciekawa, ale za to bardzo interesująco przedstawia się to w zabytkowych centrach miast.
Rzućcie okiem na obrazek u boku - charakterystyczne dla Holandii są wąskie wysokie domy z wystającą belką u samej góry. Szerokość (a dokładniej mówiąc "wąskość") domu wynika z tego, że tą właśnie ścianą dom był zwrócony do kanału i to właśnie ten wymiar działki determinował cenę nieruchomości. W głąb lądu można było budować ile się chciało, dlatego takie domy bywają bardzo wąskie i dość długie. A skąd ta belka u góry? To były często domy kupieckie, towary przewożono drogą wodną, a że w Holandii nie buduje się piwnic (bo niby jak?), więc magazyn był na stryszku. Często, żeby ułatwić transport z łódki na ten stryszek, domy były nawet pochylone w stronę wody - widać to szczególnie w Amsterdamie.
Od strony kanału, na tej wąskiej ścianie, musiało się także znajdować wejście, z reguły także z klatką schodową. Żeby zaoszczędzić na cennej długości nabrzeża, klatki schodowe i drzwi były bardzo wąskie (a schody także bardzo strome, co jest bardzo charakterystyczne dla tego kraju). Taka konstrukcja domu determinuje teraz sposób wnoszenia i wynoszenia mebli. Z uwagi na bardzo wąskie drzwi i schody oraz niemałe okna najczęściej duże meble się wciąga na linie. Tak jak 400-500 lat temu kupcy wciągali swoje towary na stryszek, tak teraz XXI-wieczni Holendrzy wciągają do mieszkania wersalkę, telewizor, pralkę, lodówkę... Na zdjęciu obok właśnie taka scena. Tylko ze względu na "design" mebla oraz widoczną klapę bagażnika samochodu zdjęcie można datować na współczesne czasy. Założę się, że identyczna scenka działa się w tym miejscu wielokrotnie w przeciągu ostatnich kilkuset lat. Zmieniał się tylko kształt łóżka i jego środek transportu, wszystko pozostałe nie zmieniło się nic a nic.

wtorek, 23 marca 2010

Religijne seks szopy połączyły Polskę i Holandię

Nie, to nie efekt uderzenia świeżego wiosennego powietrza, nic mi się nie pomieszało. Ostatnimi dniami media opublikowały informacje o otwarciu internetowych seks szopów dla wierzących. W Holandii podwoje rozwarł seks szop dla muzułmanów (pierwszy w świecie chyba), a w Polsce powstał seks szop dla katolików.
Współwłaścicielem islamskiego seks szopu jest dość ortodoksyjny muzułmanin, który o wszystkie aspekty działalności postanowił pytać imamów. Połączenie islamu z seksem nie jest dość oczywiste, ale o ile przestrzega się zasad halal, to można sprzedawać afrodyzjaki i inne substancje mające na celu przedłużenie i uprzyjemnienie stosunku, bieliznę erotyczną i erotyczne zabawki. Niedozwolone są wibratory w kształcie penisa, bowiem kobieta nie może dać mężczyźnie do zrozumienia, że jest kiepski i jej nie zaspokaja :) Islam ma też swoje zasady, dlatego niedozwolona jest pokazywanie rozebranych ludzi, w szczególności kobiet, z tego powodu nie można tutaj kupić filmów ani czasopism, które dominują w innych seks szopach (swoją drogą - spróbujcie zrobić erotyczną stronę internetową niepokazując nawet kawałka piersi). Islam także dopuszcza seks tylko w związku małżeńskim, dlatego każdy musi wyklikać, że tak, że jest zamężna/żonaty i że jeśli kłamie, to jego piekelnym mękom po śmierci nie będzie końca :)
Nieco odmienny jest otwarty w tym samym czasie i kierowany do katolików seks szop w Polsce. Nie trzeba tu nic klikać o mękach piekelnych i w zasadzie nie ma zbyt wielu zakazów i ograniczeń, z wyjątkiem jednego - nie można tu kupić prezerwatyw, które dla katolików są gorszym grzechem od sadomasochistycznej pedofilli gejowskiej masonów, ale w zamian za to jest całkiem liczna biblioteczka poradników seksualnych napisanych przez księży, swoją drogą - czy ktokolwiek się orientuje, co to jest "teologia orgazmu"? Nie słyszałem tu o duchownych dających wskazówki dotyczących funkcjonowania serwisu, no ale może takie konsultacje odbywały się w zaciszu zakrystii z ministrantami... no dobrze, zapędziłem się ;)
Daleko mi do wszelkich religii, ale patrząc na te dwa podejścia, jeśli bym już koniecznie musiał jakieś wybrać, to bliżej mi do islamskiej wersji seks szopu niż do katolickiego odpowiednika. Islamowi można zarzucać wiele, ale na pewno nie działa celowo na rzecz rozprzestrzeniania niechcianych ciąż oraz AIDS i innych chorób. Czas pokaże, który z opisywanych przeze mnie serwisów (celowo nie podałem linków, żeby nie robić im darmowej reklamy) odniesie sukces - bardziej bym jednak stawiał na islamski seks szop w Holandii. W Polsce bardzo wielu deklaruje się jako wierzący... i na tym się to kończy, swoim życiem przeczą zasadom jakiejkolwiek religii, lekceważąc wszystkie nakazy i zakazy. Seks szop dla muzułmanów jest halal, wyróżnia się na rynku i ma dość zdyscyplinowaną grupę docelową. Polski serwis dla katolików nie ma żadnych papierków kościelnych, praktycznie nie różni się od ogólnej konkurencji i celuje do bardzo niezdyscyplinowanej grupy.
A teraz coś z zupełnie innej beczki - na zdjęciu dość oryginalne i ładne krokusy, jakich nie udało mi się nigdy zobaczyć w Polsce.

czwartek, 18 marca 2010

Wiosna!

Spóźniona już o ponad dwa tygodnie wiosna wreszcie zawitała do Holandii. Przez długi czas było tu zimno, ale kilka ciepłych (jak na marzec) i słonecznych dni spowodowało wręcz eksplozję kolorów. Rok temu wiosna przyszła troszkę wcześniej, ale nie była tak intensywna.
Dziś także otwarto, po raz 61. w historii, przepiękny ogród Keukenhof. Otwarcia dokonała Svetlana Medvedeva, pierwsza dama Rosji, w towarzystwie JKM księżniczki Maximy. Obecność żony prezydenta Rosji nie była przypadkowa, bo tegorocznym motywem przewodnim Keukenhofu jest "From Russia with love". Holendrzy zauważyli stale rosnący eksport cebulek tulipanów do Rosji i przez to w tym roku chcą przyciągnąć rekordowe ilości rosyjskich zwiedzających (i ich portfelów). W zeszłym roku ogród odwiedziło tylko 9000 przybyszów zza Buga. Warto tutaj przypomnieć, co może nie jest takie oczywiste, że aż 1/3 dochodu Holandii pochodzi właśnie z turystyki.
Keukenof to zajmujący 32 hektary przepiękny park pełen kwiatów, drzew i krzewów, które w kwietniu wszystkie kwitną. W roku 2010 Keukenhof można zwiedzać aż do 16 maja, tak więc czytelnicy z Polski jeszcze mogą zorganizować wycieczkę! Polecam gorąco :)

sobota, 13 marca 2010

Dlaczego Holandia jest dobrym krajem na emigrację?

Dziś będzie nieco prowokacyjnie - dlaczego Holandia jest dobrym krajem na emigrację w przeciwieństwie do np. Anglii?
Inspiracją wpisu jest komentarz z jednego z blogów ekonomicznych, które czytam. Autor słusznie zauważa, że wartościowanie bogactwa krajów według PKB (produktu krajowego brutto) nie ma najmniejszego znaczenia - jeśli obywatel A ostrzyże obywatela B za milion dolarów, a ten mu się zrewanżuje naprawą roweru za ten sam milion, to bez żadnego przepływu pieniędzy (i bez rozwoju kraju) PKB wzrosło o dwa miliony. Takie sztuczki stosują niektóre kraje powszechnie uznawane za bogate (do czasu). Lepszym wskaźnikiem jest bilans handlowy kraju, który pokazuje, ile pieniędzy z kraju wypływa, a ile do niego wpływa.
Na Wikipedii można obejrzeć listę krajów według ich aktualnego bilansu handlowego i jest to bardzo ciekawa lektura. Cytuję autora wspomnianego wyżej komentarza (pisownia oryginalna):
"Kraje z góry rankingu będą zawsze trzymały przyzwoity, wysoki poziom życia ich obywateli (pod warunkiem, że dystrybucja dóbr u nich jest na przyzwoitym poziomie, a nie tak jak np. w Rosji, gdzie wszystko kradną mafia, władza i oligarchowie). Bycie wysoko na liście oznacza, że kraj ma zgromadzoną wiedzę, technologię, wolę i kulturę produktywnej pracy i/lub bardzo bogate zasoby naturalne, na które są klienci. Bycie na dole listy oznacza idiotów żyjących na kredyt, tonących w długach, bez technologii, wiedzy, pracowitości, zdolności organizacyjnych, bogactw naturalnych, za to dobitych szkodliwym prawem gospodarczym, dysfukcyjnymi służbami porządkowymi, nieskuteczną opieką medyczną itd. itd."
Rzeczywiście, listę otwierają kraje z wielkimi zasobami naturalnymi (kraje arabskie z ropą) albo bardzo dobre ekonomie - Niemcy, kraje skandynawskie i właśnie Holandia, którą zaliczam do tego samego kręgu kultury protestanckiej. Na dole listy przodują kraje anglosaskie, jak USA, UK, Nowa Zelandia, Australia w towarzystwie tzw. PIGS (Portugal, Italy, Greece, Spain) oraz przeżartej socjalizmem Francji. Niestety w tym upadłym gronie jest także Polska.
Nie, nie namawiam nikogo do emigracji. Natomiast myślę, że jak już ktoś podejmie decyzję o opuszczeniu Polski, to powinien się dobrze zastanowić, czy nie wpada z deszczu pod rynnę.
A na zdjęciu kwiaty w Keukenhof poprzedniej wiosny. W Holandii lekko opóźniona wiosna - zaczynają kwitnąć krokusy, a żonkile depczą im po piętach!

wtorek, 9 marca 2010

Czy Holendrzy chodzą do kościoła?

Dziś zamiast przedłużać od razu odpowiem na tytułowe pytanie: nie, Holendrzy nie chodzą do kościoła. Co prawda jest tu trochę chrześcijańskich kościołów różnych wyznań, ale świecą pustkami. Standardem jest jedna msza tygodniowo, więcej nie potrzeba. W określonych dzielnicach są meczety, ale tam też nie ma tłumów. Holendrzy po prostu nie potrzebują kościoła, żeby być szczęśliwymi. Ci "bezbożnicy" także nie wyrzucają dzieci do kosza, ani nie kiszą ich w beczkach, co w tak religijnej Polsce zdarza się niestety zdecydowanie za często.
Gdy zapytałem lokalnego kolegę, czy w Holandii chrzci się dzieci, on zdziwił się i zapytał "a po co?", ale po chwili przypomniał sobie, że spośród wszystkich jego znajomych jedna para ochrzciła swoje dzieci. Podobnie nie istnieje tu tradycja szopki majowej, podczas której ubrane jak do ślubu dzieci dostają makabrycznie drogie prezenty. Ja nawet nie próbuję tu opowiadać o polskich zwyczajach komunijnych, bo nikt nie będzie w stanie zrozumieć, co laptop i quad mają wspólnego z religią.
Przetaczający się po Europie kolejny, już nie wiadomo który skandal pedofilski w kościele katolickim ma ciekawe echo w Holandii. Jeszcze 30 lat temu różne wyznania chrześcijańskie były tu dość popularne, działało też dużo szkół kościelnych, niektóre z internatami, zdarzały się też seminaria. Kościół katolicki i młodzi chłopcy to mieszanka silnie wybuchowa, więc także w Holandii było wielu poszkodowanych. Od połowy lat sześciedziesiątych kościół katolicki miał ubezpieczenie OC wykupione w fimie Aegon. Już w roku 2000 firma ta, widząc wysokość odszkodowań wypłaconych w USA, zorientowała się, że nie będzie w stanie pokryć wszystkich roszczeń, więc wypowiedziała umowę ubezpieczenia. Po długich negocjacjach pomiędzy archidiecezją w Utrechcie reprezentującą cały kościół katolicki w Holandii i firmą ubezpieczeniową uzgodniono, że Aegon pokryje roszczenia za szkody wyrządzone przed rokiem 2000 tylko do kwoty miliona euro. Wszystko ponad ten milion kościół wypłaci z własnej kieszeni, np. sprzedając nieruchomości. W tej chwili kościół katolicki jest ubezpieczony w Nationale Nederlanden, ale polisa nie pokrywa wykorzystywania seksualnego, którego żadna firma w Holandii nie zgodziła się objąć ubezpieczeniem :)
Na zdjęciu Grote Kerk w Haarlemie, który kościołem jest tylko z nazwy. Budynek należy do gminy i służy jako muzeum i sala koncertowa, więc nie grozi mu licytacja na poczet odszkodowań wykorzystywania seksualnego.

niedziela, 7 marca 2010

Święta narodowe w Holandii w 2010

Temat ten poruszałem już rok temu (polecam przeczytać), opisując święta narodowe w krainie tulipanów na rok 2009, a tymczasem 2010 już trwa jakiś czas, więc warto opisać, kiedy to Holendrzy (i pracujący tu Polacy też) będą mieć wolne.

Święta narodowe w Holandii w 2010:
  • 1 stycznia - nowy rok
  • 5 kwietnia - wielkanoc
  • 30 kwietnia - dzień królowej
  • 5 maja - dzień oswobodzenia
  • 13 maja - dzień wniebowstąpienia
  • 24 maja - zielone świątki
  • 25 i 26 grudnia - gwiazdka
Rok 2010 jest z jednej strony szczęśliwy (obchodzone co 5 lat święto 5 maja wypada właśnie w tym roku!), a z drugiej pechowy, bo 25 i 26 grudnia to sobota i niedziela. W tym roku w maju Holendrzy mają aż trzy dni wolnego i na pewno wielu wykorzysta ten czas na urlop. Żeby tylko pogoda dopisała, bo ja też nie zamierzam w maju wiele pracować! :)

środa, 3 marca 2010

Głosowanie

Dziś, w środę, jest głosowanie do rad gmin i miast w Holandii. Przyzwyczajony do polskich głosowań w niedzielę, byłem nieźle zaskoczony, dowiadując się, że w Holandii głosowania zawsze są w dzień roboczy. Lokale wyborcze czynne są od bladego świtu do wieczora, więc każdy może zagłosować przed lub po pracy, lecz można także do lokalu wyborczego pojechać w godzinach pracy i pracodawca musi dać wtedy godzinkę czy dwie wolnego.
Jednak różnice z Polską nie kończą się na tym - kilka tygodni wcześniej każdy zameldowany w danej gminie dostał kartę wyborczą pocztą, wraz z dokładnymi informacjami o wyborach, listą kandydatów itp. Z otrzymaną kartą można iść głosować, ale co ciekawsze, można też wpisać na niej swojego pełnomocnika, który to z dowolnym dokumentem tożsamości właściciela karty ma prawo głosować w naszym imieniu - proste, prawda? Warto tu wspomnieć, że w Holandii też istnieją odpowiedniki naszych dowodów osobistych, ale mało ludzi z nich korzysta. Na codzień Holendrzy posługują się prawem jazdy i paszportem - tak, we własnym kraju używają paszportu :)
Odnośnie danego głosowania zdziwiło mnie także to, że mam prawo wyborcze. Okazuje się, że obcokrajowcy mogą głosować w wyborach do rad gmin i miast, do parlamentu prowincji czy parlamentu europejskiego. Można też uczestniczyć w różnych mniej istotnych głosowaniach, jak wybory członków rady organizacji zajmującej się gospodarką wodną itp. Wystarczy być zameldowanym w Holandii. Bez lokalnego obywatelstwa nie mogę głosować tylko w wyborach do parlamentu krajowego i w referendach.
Dla obywateli nie do końca zorientowanych w programach poszczególnych partii na stronie www urzędu gminy jest odpowiednia pomoc - po udzieleniu odpowiedzi na kilkanaście pytań, dostajemy informację, program której partii i którego kandydata jest najbliższy naszym przekonaniom. Może wstyd się przyznać, ale mimo takich ułatwień nie poszedłem głosować. Moja znajomość holenderskiej polityki jest żadna i sądzę, że nie upoważnia mnie to jakiegokolwiek głosowania. Jeszcze przez pomyłkę zagłosowałbym na lokalnych Kaczyńskich :)
A na zdjęciu kot, który dziś chyba nie zagłosował, choć kto go tam naprawdę wie...

poniedziałek, 1 marca 2010

Haga

Ostatnio pisałem o Bredzie, więc postanowiłem kontynuować "miejski" wątek i wspomnieć o Hadze. Haga jest jedną z dwóch stolic Holandii. Tak, Holandia ma dwie stolice - tą bardziej znaną, konstytucyjną jest Amsterdam, natomiast stolicą administracyjną, czyli siedzibą parlamentu, rządu i wielu instytucji jest właśnie Haga.
Na strony tego bloga przelewam wiele słów zachwytu nad Holandią, tym razem zrobię mały wyjątek, bowiem Haga mi się nie podoba. Dla mnie jest to miasto bez wyrazu, pełne biurowców. Jedyną atrakcją chyba jest Mauritshuis, czyli muzeum sztuki posiadające arcydzieła Rembrandta, Vermeera, Rubensa i wielu innych malarzy niderlandzkich, zawierające moją ulubioną Dziewczynę z perłą.
Na zdjęciu obok, widoczek charakterystyczny dla wielu holenderskich miast, ale szczególnie zwracający uwagę w Hadze. Sporo miasteczek w Holandii ma parki z różnoraką zwierzyną w centrach miast, ale w Hadze taki park sąsiaduje z wielkimi biurowcami.
Współcześnie w Holandii używa się nazwy miasta Den Haag, ale historyczną nazwą jest 's-Gravenhage, które to słowo jest dość trudne do wymówienia dla ludzi niewychowanych w Holandii, podobnie jak nazwa położonego tuż obok kąpieliska - Scheveningen. Według miejscowych opowieści podczas II wojny światowej Holendrzy używali tych nazw do wykrywania niemieckich szpiegów, którzy mogli znać język niderlandzki fantastycznie, ale mimo wszystko nie potrafili tak charczeć jak tubylcy :)