środa, 3 lutego 2010

Podejście do zwierząt

Nie, nie będę starał się licytować, który naród bardziej kocha zwierzęta, pewnie pomiędzy Polakami i Holendrami nie ma zbyt wielu różnic. Niezależnie, czy kot nazywa się "Hijzen" albo "Kicia Koteczka", jest tak samo kochany. Różnice, moim zdaniem, pojawiają się po śmierci zwierzaczka. Niestety w Polsce jest to trochę temat tabu - wiadomo, że w polskich mieszkaniach są setki tysięcy zwierząt, ale nikt nie wie, co się z nimi potem dzieje. Znikają? Niestety nie - pan Józio z parteru zakopie pod osłoną nocy na pobliskiej łące. A mniejsze zwierzątko to mniejszy kłopot i można z nim zrobić cokolwiek.
Akurat niedawno wpadła mi w ręce ulotka krematorium dla zwierząt położonego niedaleko Haarlem. Lista usług może zdziwić niejednego Polaka - mamy tu kremację (od 35 euro za chomika czy ptaszka, poprzez 57,50 euro za kota do nawet 150 euro za bardzo dużego psa), kremację indywidualną (od 40 do 80 euro dodatkowej opłaty), ale najciekawsze są dodatkowe usługi - można zamówić urnę z prochami i wziąć ją do domu albo wykupić na 5 lat (za 117,50 euro) miejsce na cmentarzu dla zwierząt, można też zażyczyć sobie rozsypania nad morzem prochów zwierzątka za jedyne dodatkowe 15 euro. Oczywiście wybór urn jest bardzo szeroki z katalogu na stronie www.
Jakoś nie za bardzo widzę podobnej firmy w Polsce. Posłowie intelektualnie Spóźnieni (PiS) zaczęliby natychmiast protestować, że to jest nieetyczne, niechrześcijańskie i nieludzkie, żeby tak dobrze traktować zwierzęta, podczas gdy tyle płodów miało troszkę gorszy los, a Sanepid by się bardzo zainteresował tym rozsypywaniem prochów - na pewno w Polsce jest na to odpowiedni paragraf. W końcu najlepiej, żeby jednak Józio poszedł na tą łąkę wieczorem, żaden badylarz kapitalista nie wykorzysta wtedy klasy robotniczej proponując burżuazyjne usługi kremacji.
Na zdjęciu jedno z bardziej ulubionych zwierząt w Holandii, którego niestety w domu trzymać nie da się. W pogodne soboty bardzo dużo Holendrów jeździ konno, specjalnymi ścieżkami konnymi czy też wręcz normalnymi drogami i ulicami, jeśli akurat jest taka konieczność. Oj polska policja miałaby używanie, przecież to idealna okazja do sprawdzenia ubezpieczenia OC, apteczki i gaśnicy, które każdy koń powinien posiadać, prawda?

6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

W Holandii za wyrzucenie zywych myszy/zwierzat do kosza na smieci grozi mandat. Mozna je uspic ale trzeba to zrobic humanitarnie czyli weterynarz.
W Polsce za rozproszenie skremowanych zwlok czlowieka tez grozi mandat albo i wyzsza kara, choc ukarany zrobil to zgodnie z zapisana wola zmarlego. Na zmiane tych przepisow pewnie nie zgodzi sie wiadome lobby, bo to jest odplyw gotowki a pochowek do tanich nie nalezy.
Co do zwierzat zawsze sie zastanawiam jak to jest, ze jak biegam w Polsce to wszelkie kundle mnie atakuja. Sa sytuacje kiedy nie biegam i tez mnie burek atakuje a wlasciciel ma do mnie pretensje. W Holandii jak mi sie zdarza biegac nad fosa, gdzie spaceruja zwierzeta z wlascicelami to jeszcze wszyscy pozdrawiaja. Zawsze mnie to zastanawia. Czyzby zwierze mial tez narodowosc???

Anonimowy pisze...

A ja lubie to ze z psem moge wejsc wszedzie, do banku, na poczte do Alberta.

Anonimowy pisze...

dziwie sie nieustannie jacy ..slepi.. Polacy mieszkaja w Holandii.. Ci "slepi" widac wlasnie dlatego w tym kraju sie doskonale odnajduja.. Zwierzeta w tym kraju wiatrakow maja oplakany los..bo sa tylko..piorkiem do kapelusza.. a dbac musza same o siebie..dlatego mnostwo jest tutaj ..kotow z natury egoistycznie usposobionych ..i koni..ktorym duzo ..do egzystencji nie potrzeba.. Ale to oczywiscie moja opinia..zreszta potwierdzona wieloletnimi..obserwacjami drodzy rodacy..wpolzycia tego narodu ze zwierzetami.. W cieple dni np. w sklepach zoologicznych padaja wycienczone temperatura i zlymi warunkami przetrzymywania zwierzeta..i nikogo tutaj to nie dziwi.. Ale to moje obserwacje...bo nie chce byc ..oslepiona..pozorami..rzekomej wolnosci, poziomu cywilizacji i dobrobytu...

fio pisze...

jakie te koty? egoistyczne? dobre :) kotusie akurat w Holandii maja jak w niebie, w co drugim oknie siedzi kotus, laza sobie jak swiete krowy po dworzu i zaden pies ich nie zaczepia [wiekszosc psow jest po szkoleniach], zaden glupol nie kopnie. Ale zawsze zastanawiam sie co z tymi konikami, owcami, krowami ktore w snieg i niepogode stoja na otwartym polu bez zadnego dachu nad glowa...

Monika pisze...

Na szczęście coraz więcej jest zwierzolubów i miejsc przyjaznych zwierzętom.

Anonimowy pisze...

Dziwne. Jestem w Holandii kilka lat i nie słyszałem żeby pies, lub jakiekolwiek zwierzę zaatakował człowieka. Tu ludzie kochają zwierzaki. Tym bardziej koty.