poniedziałek, 12 stycznia 2009

Ludzie na lodzie

W miniony weekend Holandia zwariowała. W sobotę tłumy wyszły na zamarznięte kanały. Będąc na wycieczce na mieście widziałem sporo ludzi na łyżwach. Aż samemu zachciało mi się chociaż pochodzić po lodzie, jednak z powodu trzasków pod stopami, trzeba się było z niego ewakuować. Tego samego dnia mieliśmy firmową imprezę i spotkałem holenderskich znajomych - wszyscy się mnie pytali, czy byłem na łyżwach i chwalili się, gdzie to oni nie byli, ile nie przejechali, czego to na lodzie nie robili itp. No zazdroszczę im tej pasji, muszę przyznać, że zazdrościłem im przeżyć :)
Na początku może wspomnę, jakich łyżew używają Holendrzy - nie są to łyżwy, które spotkać można powszechnie w Polsce, gdzie dominują figurowe albo hokejowe. W Holandii natomiast używa się łyżew do łyżwiarstwa szybkiego - ich polska nazwa to panczeny, a tutaj one nazywają się "norweżki", choć chyba nikt nie wie, skąd ta nazwa się wzięła. Łyżwy te mają dość długie proste ostrze i znacznie różnią się od figurowych lub hokejowych. Według Holendrów także sposobem jeżdżenia (tutaj można zobaczyć przykładowe zdjęcie takich łyżew), choć nie było mi dane sprawdzić.
Gdy opowiedziałem kolegom, że po trzaskach pod sobą wyszedłem na brzeg, powiedzieli mi, że trzaskający lód jest rzeczą absolutnie normalną, nawet mają przysłowie "trzaskający lód nie pęka". Dowiedziałem się, że zdarza im się także czasem wpaść do lodowatej wody, nawet znam jedną osobę, której to się udało dwa razy :) Aha, na zdjęciu kanał w Haarlem, wzdłuż którego codziennie jadę do fabryki. Niestety nie na łyżwach, a na rowerze, i nie środkiem, wzdłuż brzegu :)
W następnych dniach napiszę więcej o tym łyżwiarskim szaleństwie!

Brak komentarzy: