wtorek, 4 listopada 2008

Zimnica - brrr....

Ha, nie tak dawno napisałem o pogodzie. Że zimy są łagodniejsze, że mrozów tu nie ma itp. Jak dobrze pisać o zimie latem, kiedy to nie jest tak bardzo zimno i ma się przed sobą kilka nawet czasem ciepłych miesięcy :)
Z perspektywy czasu okazuje się, że jednocześnie miałem rację oraz jej nie miałem :) Wiem, że to trudne, ale już tłumaczę. Otóż rzeczywiście - jesienią i zimą w Holandii temperatura prawie nigdy nie spada poniżej zera stopni. Ale ale - pisałem już wcześniej o znacznie większej wilgotności powietrza tutaj - niestety nie pomyślałem o tym w kontekście zimy. Takie powietrze dużo, dużo prędzej odbiera ciepło niż polskie, suche. Obrazowym przykładem może być to, że w Holandii 5 stopni daje takie samo zimno jak w Polsce -5 (według mnie), a to spora różnica. I w dodatku tu prawie cały czas wieje! W końcu kraina wiatraków, prawda?
Żeby nie było, że to tylko ja tak narzekam :) Zapytałem Holendrów, jak to oni odczuwają, no i odpowiedzieli mi, że jak pojadą w zimie w Alpy, to przy -10 stopniach tam oni mniej marzną niż przy dodatniej temperaturze w swoim kraju, czyli coś w tym jest...
A jak już przy Holendrach i zimnie jestem, to muszę przyznać, że ten naród mnie fascynuje. W Polsce ja nigdy nie byłem zmarzluchem, nawet ja jako jeden z ostatnich ubierałem jakieś zimowe kurtki, czapki i szaliki. Ba, nawet przez jakiś czas się morsowałem :)
A tutaj w Holandii czasem mi wstyd :) Dojeżdżam do pracy w polarze, czapce i rękawiczkach, pozapinany pod szyję, poskurczany z zimna, a w tym samym momencie, tak samo na rowerze, przyjeżdża Holender w rozpiętej kurtce, bez czapki i rękawiczek. Tu naprawdę nie widuję ludzi w czapkach zimowych, a ja codziennie w takiej jeżdżę do pracy, bo inaczej bym zwariował chyba z zimna :) We wrześniu bywały takie dni (10-12 stopni), kiedy ja byłem w długich spodniach i zapiętym polarze i widywałem wtedy na ulicach ludzi porozbieranych, np. dziewczęta w spódniczkach i cieniutkich bluzeczkach na ramiączkach. To naprawdę trudne dla kogoś, kto nigdy nie uważał się za zmarzlucha i wręcz dumny był ze swojego "niemarznięcia" :)

2 komentarze:

fio pisze...

Nie wspominajac o oszczednosciach energetycznych i temperaturach w mieszkaniach Holendrow... Brrrr! No i doprawdy nie wiem jak to robia ze przy KAZDEJ pogodzie wskakuja na rower

Violina pisze...

Byłam w Holandii kilka lat temu i mam identyczne odczucia. Nie rozstawałam się z moją kurtką narciarską, a ludzie jeździli rowerkiem w wiosennych, krótkich kurteczkach.
A w domu? Nie rozstawałam się z termoforem :P